Wakacje dla wielu co prawda już minęły, my jednak wytrwale bujamy w obłokach. Artur rozkoszuje się cypryjskimi plażami, ja natomiast podziwiam uroki warmińskich jezior. Aby i Was nie pozostawiać na lo(ą)dzie, przygotowałam na dziś porcję nadziemnych - zdawałoby się - efemerycznych kompozycji. Powoli odrywamy stopy od ziemi w latającym domu. Albo...
... co powiecie na latającą ławkę oraz krzesło? Unoszące się w powietrzu siedziska to projekt japońskiego studia h220430. W rzeczywistości aluminiowa Baloon Bench przymocowana jest do sufitu kotwami ukrytymi pod balonami. Kontynuacją pomysłu z 2011 roku jest projekt fotela pokazanego trzy lata później na targach w Mediolanie. Instalacja wykonana została ze wzmacnianego plastiku, stali, uretanu i kordu. Obie konstrukcje nawiązują do odczuć towarzyszących Pascalowi - głównemu bohaterowi filmu "Le Ballon Rouge" (1953).
Unosimy się trochę wyżej i opuszczamy cztery ściany. Co czeka nas w parku Tatton w zabytkowej dzielnicy w północno-zachodniej Anglii? Francuski artysta Olivier Grossetête wykorzystał trzy ogromne balony wypełnione helem do utrzymania mostu linowego ponad taflą niewielkiego jeziora. "Małpi most" został stworzony w 2012 roku z okazji Tatton Park Biennale. Choć goście nie mogli z niego skorzystać, artysta twardo utrzymuje, że jego dzieło byłoby w stanie utrzymać ciężar jednej osoby.
Pozostając w Anglii, przeskakujemy o trzy lata do obecnego Londynu. Zaprezentowana w tym roku instalacja Heartbeat Charlesa Pétillona to gigantyczna chmura balonów unosząca się pod dachem XIX-wiecznego Covent Garden. Nadmuchana rzeźba składa się ze 100.000 białych balonów zawieszonych pod sklepieniem zabytkowego budynku. Mająca 54 metry długości oraz 12 metrów szerokości instalacja wypełniona jest pulsującym, białym światłem mającym imitować bicie serca. Heartbeat pozostanie na miejscu tylko do 27 września.
Również i na polskiej scenie możemy zauważyć instalację przypominającą balonową chmurę. Co prawda do jej stworzenia nie użyto ani jednego balona, ale tysiące świecących żarówek również do złudzenia przypominały niewielki obłok. Konstrukcja powstała w ramach toruńskiego Bella Skyway Festival.
Na koniec pofruńmy między chmury. Dosłownie! Co powiecie na podróż bez ustalonego czasu lub celu, której istotą staje się podróż sama w sobie? Wyobraźcie sobie, że lecicie z prędkością dyktowaną przez wiatr, obiektem, który nie pozostawia po sobie żadnych ludzkich śladów. Passing Cloud to projekt Tiago Barrosa przedłożony na międzynarodowym konkursie "Life at the Speed of Rail" organizowanym przez Instytut Van Alena w Nowym Jorku. Pasażerowie dosiadaliby chmury, wchodząc na nią po drabinie i najzwyczajniej w świecie zajmując miejsca na powierzchni tego niezwykłego środka transportu. Gdzie tkwi sekret? Oczywiście wewnątrz - pokryta nylonem machina rodem ze snów miałaby zachowywać kształt dzięki stalowemu szkieletowi.
Ola
O, dzieki! Muszę się wybrać do Covent Garden!
OdpowiedzUsuńByłam, widziałam, są piękne.
Usuń