Projektant wnętrz nie ma łatwego życia. Czasami ma wrażenie, że spędza w pracy całą dobę, a czas na prawdziwy odpoczynek odkładany jest ciągle na później. Nawet w trakcie skróconego z 6h do 4h snu, odpływa błogo do krainy wzorzystych kafelków, kolorowych tapet, miękkich foteli...
Taki to już zawód - jest sezon, jest praca. I ile by nie narzekał, to lubi to co robi i dokładnie wie z czym to się wiąże. A kiedy zmęczenie osiąga zenitu i musi odpocząć?
1. Wybiera się do restauracji na zasłużoną kolację.
Jest miło i beztrosko dopóki nie wejdzie do środka wybranego wcześniej lokalu. Wyczulone projektami oko nerwowo będzie łączyło ze sobą wszelkie elementy wyposażenia sprawdzając je pod względem tekstury i koloru. Analiza obejmie również ergonomię lokalu: ile centymetrów ma ciąg komunikacyjny, jak podzielono wnętrze na strefy?
Wszystko to oczywiście odbywa się w głowie, bez biegania z "metrówką" w ręce i donośnych krzyków. Po analizie wstępnej można zamówić jedzenie, ale gdy lokal nie dostał w niej przynajmniej "6" w dziesięciostopniowej skali jedzenie musi być bardzo dobre, żeby nadrobić poniesione wcześniej straty.
2. Wybiera się do znajomych na 25 w tym tygodniu kawę.
Był u nich już tyle razy, ale po raz kolejny jego wzrok przykują nierówne fugi i kiepska docinka płytek w rogu. Czemu zawsze zwraca na to uwagę? Zboczenie zawodowe. Każdy ma swoje, a jego objawia się w ten właśnie sposób.
Przemyślisz dwa razy kolejne zaproszenie projektanta do swojego domu? Musisz wiedzieć, że ze znajomymi rzadko chce on rozmawiać na temat ich wnętrz i nikogo przez ten pryzmat nie ocenia - no chyba, że faktycznie jest, aż tak źle i nawet zeszłoroczny remont nie pomógł ;).
3. Wyjeżdża na upragniony urlop.
Zarezerwował bilet lotniczy, kupił "wyprawkę" wakacyjną (składającą się m.in. z pakietu wnętrzarskich magazynów) przychodzi więc pora na wybór noclegu.
Po 3 dniach szukania wydaje się mu, że coś jest nie tak. Ta oferta odpada, bo łazienka jest zbyt prosta, kolejna ma nieergonomiczną kuchnię, a w 3 "te zasłony, do czego one mają pasować?!". I tak mija kilka dni, aż w końcu reszta wyprawy podejmuje sama decyzję.
4. Wybierze się na zakupy; w końcu musi dobrze prezentować się na najbliższym spotkaniu.
A w sklepach zamiast ubrań większe zaciekawienie budzą krzesła i stoliki ekspozycyjne. Jest skłonny zapytać pracowników, czy wiedzą co to za marka, ale powstrzymuje się - to nie jest ich praca.
Gdy już uda się mu kupić kilka rzeczy, nie odmówi sobie wizyty w salonie z dekoracjami wnętrz lub meblami. W końcu może jest coś nowego od zeszłotygodniowych poszukiwań? Zaopatrzony w nową koszulę i zdjęcia oświetleniowych nowinek ze sklepu X wraca szczęśliwy do domu.
5. Spędzi czas na łonie natury.
No tak, tutaj nie ma czego analizować. Czysta natura z której możemy czerpać inspirację studiując jej kolory, faktury, soczystość. Taka ilość zieleni świetnie wpływa na odpoczynek zmęczonych oczu!
6. Postanawia, że dzisiaj jest ten dzień, dzisiaj wyśpi się za wsze czasy.
Zje kolację, umyje się, kładzie się do łóżka i wtem zaczyna myśleć:
"Czy ta kuchnia lepiej wygląda w wersji pierwszej czy drugiej?"
"Te białe lampy będą dobrze prezentowały się na tle ciemniejszej ściany?"
"Może większa sofa faktycznie będzie bardziej ergonomiczna?"
I tak mija pół godziny "relaksu" w łóżku, a komputer ponownie idzie w ruch...
Post potraktujcie z lekkim przymrużeniem oka. Nie całe nasze życie opiera się na bezustannej analizie, ale czasami naprawdę można odnieść wrażenie, że ciągle pracujemy - jeśli nie przy komputerze to w swojej głowie. To jednak najlepszy sposób, bo przez obserwację docieramy do trafnych wniosków, które później możemy zrealizować przy kolejnej inwestycji. W większości jesteśmy wzrokowcami i to, co gdzieś zobaczymy możemy przenieść na projekt lub z niego odrzucić. Nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie wena i wszystko idealnie zgra się w całość. Często deadline zagląda do naszego biura i wisi nad nami niczym widmo. Wtedy wiadomo, jest cała noc, a wyśpimy się "po sezonie"!
A Wy, koledzy i koleżanki po fachu, jak jeszcze "odpoczywacie"? :)
(użyte w poście zdjęcia pochodzą z Pinterest i Google)
Artur
Ten post mnie oświecił w pewnej sprawie. Od jakiegoś czasu ciągnie mnie do natury, zawsze wolałam ładne wnętrza a na łonie natury wszystko mnie gryzło i swędziało, naprawdę czułam się niekomfortowo. Od pewnego czasu przebywanie na spartańsko zagospodarowanej (gdzie prawie nic nie ma)działce to jedyne wytchnienie jakie udaje mi się osiągnąć. Nie rozumiałam dlaczego ale post mi uświadomił, że rzeczywiście wszystko analizuję. Gdziekolwiek jestem męczą mnie wnętrza. Męczą i dręczą. I to na tyle poważnie, że myślę o zmianie zawodu. Nie mogę odnaleźć sedna, jakiegoś uniwersum, przestaję wierzyć w sens tej pracy.
OdpowiedzUsuńAgnieszka
masz dużo racji, ale warto poszukiwać "czegoś", co daje wytchnienie i pozwoli się oderwać. W każdy zawód jest wpisane pewne "ryzyko", w nasz niestety ciągła analiza...
UsuńHaha :) ten obrazek jest naprawdę genialny! I post wiadomo - z przymrużeniem oka, ale jednak ma dużo racji ;)
OdpowiedzUsuńtrochę podkoloryzowany ale projektanci i architekci wiedzą w czym rzecz :)
UsuńTaaak :-) ale mimo wszystko :-) uwielbiam swoją pracę :-)
OdpowiedzUsuńja też :) Często są kryzysy, ale na szczęście szybko mijają!
Usuń